List Do Matki

Mamo, pytasz mnie co u mnie, jak się czuję, czy lepiej? Niby jest lepiej, ale nie do końca, bo po Twoich telefonach czuje wkurw, ogromny wkurw. Ojca przepracowałam w większym stopniu, ale czuje, że Ciebie dopiero zaczynam. Mam wrażenie, że winisz tylko ojca, pewnie się mylę, ale tak to czuję. To Twoje zdziwienie w piątek jak rozmawiałyśmy, powiedziałaś: „Co ja ci takiego zrobiłam?”..

Tak mnie to wkurza, wkurza mnie, że wypytujesz o terapię, bo pytam Cię: dlaczego dopiero teraz? Gdzie Ty byłaś całe moje dzieciństwo, kurwa gdzie?! Z jednej strony chce Twojego zainteresowania, bo go nie miałam jako dziecko, a z drugiej czuje wkurw jak pytasz o mnie. Tak mi źle znowu, tak bardzo jestem zła, czuje taka dziurę w sercu, taka pustkę. Nie wlałaś tam miłości mamo, wiem że to boli, wiem że nie umiałaś inaczej, bo sama miłości nie dostałaś, ale boli mnie to wciąż, dlatego pisze ten list.

Czasem czuje, że nie już będzie lepiej, że ta relacja będzie płytka, ja na ten moment nie umiem inaczej, jeszcze za dużo we mnie tych starych emocji, złości, smutku, odrzucenia. Czasem łudzę się, że będzie jak w bajce, nie wiem..

Jak wracałam do domu i jak się żegnałyśmy to ja tego nie chciałam, wiedziałam, że to będzie trudne. Zastanawiałam się czy powiesz mi, że mnie kochasz. No i powiedziałaś, ale nie patrzyłaś w oczy, to było takie płytkie, to  ”kocham cię” bolało, bo ja na nie czekałam, to ”kocham cię” bolało bo ja tego nie poczułam.. Wiem, wiem że to trudne, wiem że Cię te słowa bolą, wiem że nie umiałaś spojrzeć mi w oczy, wiem że to było szczere, wiem że mnie kochasz, ja to wiem!! Jednak ja tego nie czułam będąc dzieckiem, nie tak jakbym chciała, dlatego poczułam zawód..

Ja tak bardzo nie mogę się pogodzić z tym cierpieniem, z tym, że to tak boli, że idzie przez pokolenia, ten brak miłości, brak świadomości, schematy, przekonania, bieda, nienawiść. To, że ja nie dostałam tej miłość, ponieważ  Wy nie dostaliście, a Wy nie dostaliście, bo Wasi rodzice nie dostali..

Ja mamo widzę jak Ty cierpisz, że Cię to boli tak jak mnie, ale nie da się inaczej oczyścić niż przez BÓL i PRAWDĘ. Ja wiem, że nie mogłaś inaczej, wiem, głową wszystko rozumiem, ale moje małe serce, serce dziecka we mnie tego nie rozumiało, dziecko po prostu czuło, nie rozumiało tyle co dorosły.

Czasem wszystko wraca i nie daję sobie rady jak mnie to zalewa, ten ból i depresja, znowu wtedy odrzucam męża i synka, tak jak Ty odrzuciłaś mnie. Nie umiem wtedy inaczej, mimo iż się staram. Jestem tak wściekła na Ciebie i na siebie, że to co Ty robiłaś mi, ja robię synkowi. To mnie boli wtedy podwójnie!! Tak ogromne poczucie winy mam, że synek obrywa, a nie powinien, bo za co, w imię czego?!  To Ty mamo powinnaś to wziąć, tą moja złość poczuć, to Ty mnie zraniłaś, a nie mój syn! A to tak idzie dalej, na słabszego, ale ja chce powiedzieć  DOŚĆ, DOŚĆ, DOŚĆ!

Jak ja jestem w tych emocjach to mam ochotę Cię rozszarpać mamo, pobić, utłuc, oddać Ci to wszystko, tak wielki czuje wkurw na Ciebie! Mam tak ogromny żal, że nie zrobiłaś nic! Kurwa, boli mnie to, bo zaraz będę się winić, że Ty cierpisz jak Ci tak wygarniam, ale tak musi być. Ja nie mogę tego trzymać i Ciebie usprawiedliwiać, muszę Ci to oddać, ten ból i moją prawdę, tak jak oddalam ojcu. Nienawidzę Was za to, nienawidzę!

Mamo ja mam wspomnienia, że Ty wiedziałaś, że Ci mówiłam, ale nie umiałaś tego przyjąć. Ja mam wspomnienia, że miałam siedzieć w domu i nic nie mówić nikomu, żeby to na wieś nie wyszło. Ja mam wspomnienia jak karmisz mnie na siłę, mimo iż nie chce jeść.  Ja mam wspomnienia jak patrzysz ze złością, jak ojciec stoi w drzwiach i umywa ręce. Ja tak bardzo chce to wykrzyczeć, wykrzyczeć światu co mi zrobiliście, tak bardzo chcę to uwolnić.

Dlaczego, dlaczego, dlaczego kurwa mać? Za co? Czemu ja, czemu mój brat, czemu moja siostra? Nie radziłaś sobie ze sobą i nie umiałaś radzić sobie z nami. Widzę jak chowasz w sobie ta wściekłość. Widzę to teraz! I widziałam jak byłam dzieckiem! Pamiętam Twoje teksty do mnie:

-„wściekłaś się?”

-„ staniesz i stoisz jak ta torba”

-„co tak siedzisz jak ta lampa”

-„ matrona”

-„czego ryczysz”…

Wiesz mamo, ja byłam małym, niewinnym dzieckiem, bezbronnym, nie musiałaś we mnie ładować swojego bólu i ran, nie musiałaś się na mnie rozładowywać, dobijać.. Ty miałaś mnie wspierać, pomagać, SZANOWAĆ, uczyć, słuchać, być obok z miłości, a nie z przymusu! I nie obchodzi mnie, że zaprzeczysz, że nie pamiętasz, że nie chciałaś, teraz ja pamiętam! Niczego mnie nie nauczyłaś, niczego, wiecznie tylko lęk przed nowym, wycofanie, brak wiary w siebie, niezdecydowanie, frustracja, smutek, żal, złość, gniew, nienawiść. Tak bardzo chce Cię pobić za to, tak bardzo!

Ten ból jest, cały czas jest, powoli go wypuszczam, on uchodzi ze mnie powoli, wierze że kiedyś odpuści..