Miłość Do Siebie

Głównym moim problemem w pracy z WD było przeczucie, przekonanie, że nie jestem godna miłości, że nie zasłużyłam. Miłość była mi obca, wszystko co związane z miłością, czy gest czy słowo, czy miłość jako uczucie. To przekonanie rzutowało na moje życie codzienne, odciskało piętno w relacjach z bliskimi i w pracy z WD.

Dla przykładu, gdy przytulał mnie mąż, chciałam od razu uciekać, w głowie miałam: daj spokój, mnie nie można przytulać bo jestem tak zła. Mnie to przytulenie parzyło, było tak obce. Mąż mówił, że jestem zimna jak lód. Drugi przykład: proste słowo „kocham cię”. Tak trudno było mi je wypowiadać, gdy mówiłam swoim dzieciom, że ich kocham to czułam się nieswojo, jakbym nie znała tego uczucia, czułam jakby wstyd z tym związany. Przychodziło do mnie, że okazywanie sobie bliskości jest obce, wstydliwe.  

Miałam ogromne problemy, żeby dawać miłość swojej malej dziewczynce, czułam ogromny opór, często procesowałam, ale nie do końca. Jak tylko emocje puszczały i przychodził czas, żeby powiedzieć sobie malej coś pozytywnego i z miłością to ja uciekałam, nie potrafiłam. Rzadko kiedy mi to wychodziło. Najłatwiej było we współpracy z terapeuta, bo wtedy on mnie prowadził i inicjował ta miłość do WD. Pamiętam jedną z sesji, kiedy przez jakieś 20 min nie mogłam wydusić z siebie słowa, aby powiedzieć: „kocham cię, jesteś śliczna” swojemu wewnętrznemu niemowlakowi.

Zastanawiałam się czemu mam słabsze efekty, a inni idą w górę, zaraz przyszła odpowiedź, że za mało wchodzę w siebie dorosła i za mało, a w zasadzie wcale nie daje miłości sobie malej. Ja wiedziałam, że w tym jest problem, wiedziałam, szukałam tylko potwierdzenia. Moi terapeuci to potwierdzili.  

Teraz czuje, że to się zmienia. Ten cały opór puścił, zaczęłam więcej rozmawiać z WD i zapewniać ją o miłości. Uczę ją okazywać miłość i nie bać się miłości. Chcę jej pokazać, że miłość nie musi boleć, że można inaczej, że nasz dom może być inny.

Czyja to zasługa? Myślę, że moja również, bo wykonałam już kawal dobrej roboty nad sobą. Gdyby nie moja praca i determinacja nie byłabym tutaj gdzie jestem.

Jednak w tym miejscu muszę wspomnieć o cudownej terapeutce, której zawdzięczam najwięcej w moim życiu, ta kobieta to Ela Jastrzębska. To jej wsparcie i warsztaty sprawiły, że nie chce być już ofiara, że chcę wziąć się w kupę i zacząć żyć, skupiać na pozytywnych rzeczach, że chcę dawać sobie miłość, że ten cały wewnętrzny opór zniknął. Na jednej przełomowej medytacji z warsztatów Eli przyszły do mnie słowa: ”

„NIE BÓJ SIĘ MIŁOŚCI, ZASŁUGUJESZ NA NIĄ”

Czas na naukę okazywania szczerej, głębokiej miłości sobie i moim bliskim. Czas wyplewić przekonanie że miłość to wstyd, kłamstwo i ból.
Chcę kochać siebie, zawsze..